Nie ogarniam.To wgl już nei jest moje życie. Nie mój świat. To jest życie jakiejś innej osoby stworzonej przez mój umysł. A ta prawdziwa ja pokazuje się tylko czasami.Żyje ta druga.Jak ja. Ale tylko pozornie.Chciałabym uciec. Ale nie z domu czy ze szkoły tylko od siebie. Męczy mnie moja osoba.Boję się siebie.Boję się wszystkiego...Cały czas są uchylone. Nie na tyle żebym mogła wejśc. Ale mogę zobaczyć co jest w środku. Powinnam je zamknąć ale są za ciężkie. Albo ja za słaba. Tyle drzwi. Jedne półotwarte bo nie mogę ich zamknąć a inne zamknięte bo muszę znaleźć klucz.Z niektórych drzwi wychodzimy sami a z niektórych jesteśmy wypychani siłą.A ja stoję w tym brzydkim,zagraconym holu. Zazwyczaj ten hol musimy przejść sami. To nie prawda, że każdy sam decyduje o własnym życiu. Pośrednio decydują też o nim inni. Czasami uchylają nam drzwi albo pokazują gdzie jest klucz a czasami swoimi decyzjami wypychają nas chociaż wolelibyśmy zostać. Wtedy jesteśmy w tym holu.Możemy,jeżeli to możliwe, wrócić do którychś z poprzednich drzwi,już nam znanych. Albo próbować otworzyć nowe.Zazwyczaj wracamy...Zdjęcie z reko. Z "naszego" okna.
(notka była lepsza ale oczywiście za pierwszym razem się usunęła.)