Witajcie. Nie wiem od czego zacząć, więc ułatwiam sobie sprawe banalnym wtępem.
Czas nie ubłagalnie mija. Dni wydaja się krótsze niż kiedyś, a nocy jakby w ogóle nie było, jakby człowiek zamykał oczy i po chwili je otwierał.
Prostota codzienności mnie przytłacza. Co dziennie ta sama rzeczywistość, ci sami ludzie te same miejsca, a w okół ta sama szarość. Ludzie są szarzy, bezpłciowi i identyczni, a gdy pojawia się światełko zostaje zgaszone przez `idealnych ludzi`. Tyle, że w czym jest lepsze to kim ty jesteś od tego kim jest ktoś inny. Po co niszczyć coś co jet piękne. Oczywiście nietypowe, ale piękne w swej inności.
Brzydzę się prostakami nienawidzących człowieka tylko za to, że potrafi pokazać kim naprawdę jest. Brzydzę się nimi równie mocno jak hipokryzją.
Tak, owszem znowu oberwało mi się wiązanką moralności tylko dlatego, iż jestem wegetarianką. Po prostu stałam na przystanku i rozmawiałam, podczas gdy starsza pani obok mentalnie mnie egzorcyzmowała, głośno rzucajac uwagi:` Jak tak można` `A później rodzice latają po lekarzach z taką anorektyczką.` (do, której jednak mi daleko).
Jak ja uwielbiam ten nasz zaścianek.
Tym samym kończę moje sprawozdanie.
Ps: Dziękuje Gosi za przeróbkę moich cudownych oczu.
Pps: Zapraszam wszystkich do gazetki szkolnej. Środa na pierwszej lekcji z panią Dejom (? Deją?).
Ppps: Jeśli ktoś wyłapie powtórzenia lub błędy będę wdzięczna za przytoczenie. (wiem, że trochę za długie)