Poprosiłem Boga o kwiat, dostałem ogród.
Poprosiłem o drzewo, dostałem las,
poprosiłem o rzekę, dostałem ocean,
poprosiłem o przyjaciela, dostałem Ciebie... :*:*J:*:*
Pierwsza miłość... Kiedy przychodzi jest cudownie. Świat staje się piękny. Cieszymy się najmniejszymi drobiazgami. Wokół nie ma nic. Liczą się tylko zakochani... Istnieją tylko dla siebie nawzajem. Ich czas jest wypełniony beztroska, szeptaniem czułych slow, które rodzą się z pięknej pieśni serca, uśmiechami, pocałunkami, trzymaniem się za rękę, spacerowaniem w rozmarzeniu, snuciem wspólnych planów, rysowaniem przyszłości... Żaden błąd nie jest błędem... Taka miłość Ci wszystko wybaczy. Jest głęboka więzią czystym uczuciem. Bez skazy, bez "bagażu". Najpiękniejsze z istniejących uczuć... Pewnie dlatego poddajemy się jej tak łatwo. Tak nierozważnie i do końca. Stajemy się zupełnie bezbronni. Jak maleńkie dzieci. Częste spotkania, słowa "tak bardzo Cię kocham", wszystko to wprowadza nas w stan uniesienia, pełnego rozmarzenia. Czujemy, że świat należy do nas, ze teraz to i nawet bez skrzydeł moglibyśmy latać, że wszystko jest bez wad.
Przychodzi taki moment kiedy banka mydlana pryska i to cudowne, magiczne uczucie odchodzi. Najboleśniejsze rozstanie, po najpiękniejszej miłości. Najpiękniejszej bo pierwszej... I każdy to musi przeżyć na własnej skórze... A ludzie, którzy idą przez życie ze swoja pierwsza, jedyna miłością... cóż... Maja szczęście. Pierwsza miłość kiedy odchodzi zabiera wszystko. Zabiera radość, pogodę ducha, maluje świat na szaro, kradnie marzenia, zabiera nawet te najwspanialsza cząstkę Ciebie samego. I jak jej to darować? Jak jej wybaczyć, że kolorową bajkę zmieniła w szara, smutna rzeczywistość...