Dzień dobry, poproszę wiosnę.
Zmienia się nie tylko pora roku, w moim życiu zmienia się o wiele więcej.
Chcę tego, czy nie.
Nie rozumiem tego zasranego życia. Nie wiem dlaczego tak się dzieje. Nie wiem...
Jest na świecie ktoś bez kogo nie wyobrażasz sobie życia,mimo wielu świństw które zrobił,'kochasz', planujesz wspólną przyszłość. Niby jest dobrze. Niby jesteście szczęśliwi. Niby niejedna osoba wam zazdrości. Niby jest idealnie, lepiej wymarzyć sobie tego nie mogliście. Czasem jest ciężko, ale stracie się. Stajecie na głowie by wszytsko było idealne. W miedzy czasie raniąc siebie niesamowicie. I trwa to jakiś czas.
Nagle się kończy. Chwilami jest Ci okropnie. Zamałmujesz się. A następnie próbujesz skleić siebie w kogoś silniejszego. Obiecujesz sobie wiele. Chcesz wierzyć w słońce, nie w chmury. Pojawia się ktoś, kto chce Ci pomóc. Ktoś kto okazuje się być kimś na kogo 'czekałeś całe życie'. Jest czuły, opiekuńczy, stanowczy... Jest kimś kto wydaje się być wyjątkowym, innym... Lecz kim się okaże?
I znów zadaje sobie to samo pytanie. Czy warto zacząć wszytsko od nowa? Jak to zrobić? Co robić? To wszytsko jest tak cholernie trudne..
Tak cholernie chciałabym uciec.
Boje się.
Boje się, że chce uciec przed sobą.
Cholernie chce wiosny, potrzebuje tego słońca.