niby jest dobrze, bo w koncu przeciez mam obok siebie osobe ktora kocham i ktora mnie kocha,
ludzi, ktorych mimo ze czasami denerwuja to i tak ich uwielbiam i dziekuje im, ze są.
mimo, ze moje marzenie pojscia na studia sie nie spelnilo, to i tak w przyszlym roku bede probowac,
teraz wybralam sobie szkole, ktora jest OK i zostane (miejmy nadzieje) panią technik BHP i biomasażystką,
praca też jest w trakcie poszukiwań, ale jak wszyscy wiemy w naszym kraju ciężko o dobre zarobki.
to i tak czuje jakiś niedosyt "dnia dzisiejszego". zrobilam sobie bilans moich sukcesow i porazek. masakra.
po ostatnich przejściach, uswiadomilam sobie jak bardzo trzeba cieszyc sie zyciem.
i cieszyc sie z tego jak wspanialych mamy ludzi wokol siebie. bo jednak chwila i moze ich nie byc.
i nie wazne czy byl to udany dzien, czy nie. trzeba sie starac, mimo wszystko.
bless.