Czasem człowiekowi jest tak trudno zrozumieć bliźniego. Dlaczego? Może po prostu nie chce ... Bo czuje, że to on jest najwspanialszy, najlepszy i idealny... Boi się, że ktoś może jego przekonania złamać... A może dlatego, że zazdrości drugiemu człowiekowi odwagi, otwartości, charakteru ...? Dlaczego tak często nie potrafimy schylić głowy, okazać pokorę, wysłuchać słowa, jakie bliźni chce nam powiedzieć i starać się zaakceptować jego czyny? Nie zdajemy sobie sprawy, że takie nasze postępowanie może bardzo skrzywdzić i zranić drugiego człowieka... A przecież to my chcemy iść za Chrystusem, za Synem Bożym ... Pragniemy iść Jego ścieżką i chcemy Go naśladować. Ale przecież Chrystus nikogo nie skrzywdził, ani nie krzywdzi ... Dlaczego więc my, ludzie, stworzeni na obraz Boga krzywdzimy...?
Te rekolekcje, na których byłam teraz, nie dały mi tyle do myślenia, co poprzednie ... Brakowało tam prawdziwego rekolekcjonisty, tak jak wtedy Ojca, któremu po pirwszym spojrzeniu w oczy, można śmiało powiedzieć: "Chce zaufać, bo widzę, że mogę ..." Dlatego z całego serca dziękuję nie tylko tym, co byli tam przez cały czas, ale najbardziej Ojcu, który mimo swojego zmęczenia, poświęcił nam swój czas.