Czasem chciałabym wszystko zostawić i zamieszkać w latarni morskiej. To moje marzenie od dziecka było. Żeby być latarnikiem w Norwegii. Lub w Kornwalii. A później z wiekiem i hormonamii ewoluowało w bycie kobietą latarnika. A teraz wracam do pierwotnej wersji , bo mam Pana G. przecież. Ale pragnienie samotnego wpatrywania się w wodę mnie nie opuszcza. Chcę na północ! i najgorsze jest to że nic mnie nie powstrzymuje poza strachem. I to nie znaczy wcale, że nie kocham. Kocham. Można przecież kochać będąc latarnikiem(latarniczką?). Posiadając swoja autonomiczną cząstkę. Niedostępną nikomu. Czy powinniśmy się zatracać w drugiej osobie zupełnie?
A i tak nikt nie czyta tych notek.
A jeśli kto czyta to powinien posluchać Promise - Akira Yamaoka w wykonaniu dwóch młodych Szwedów. A propos północy...