Co mam począć znow?
Nie chcę cierpiec przecie...
Ciezko mi dzis w tym pustym świecie...
Brak bratniej duszy co łzy ociera
Brak cieplego ciala co w nocy ogrzeje
Brak ręki mocnej jak skała co obejmie
Brak wzroku pogardy pelnego w złych uczynkach co na Ciebie spoziera
I sie zjawia biedne kochane stworzenie
Szczere, wierne i miloscia darzace
Ufasz?
Ufam. Ufam! bezgranicznie...
Ale na co mi to skoro to wszystko jak sen
Tak szybko się zaczęlo... tak szybko się skonczy
Wiec nie ufasz?
Ufam! Ufam wiernie, przeogromnie...
Czemu zatem placzesz?
Przykro mi i żal... żal cierpienia, ktore sie zbliza.
To ono na mnie czeka i obejmie wtedy kiedy najmniej tego bede potrzebowac...
Ukolysze do snu, gdy bede je nienawidzic z calego serca.
Jego sie boisz?
Jego... i JEGO. Boje sie skrzywdzenia, ponownego zamkniecia sie w sobie, bolu i rozterki
Zatem nie kochasz?
Boje sie... straszno mi okrutnie, bo boje sie ...... kochac. boje sie kogos zranic, zlamac komus serce...
A Twoje serce?
Moje wytrzyma. Bede dlugo cierpiec... Wytrzyma katusze, bedzie ciezko wiem, ale...
Ale... odwrócisz sie od milosci z obawy przed sparzeniem? Jakby tak kazdy myślał, nie byloby milosci na tym świecie... nie byloby Ciebie. trzeba walczyc...
Na co mi to wszystko zatem? Mam iść? Kroczyć mężnie na złamanie karku, brew rozsadkowi... ku czemu? ku komu? Dlaczego ?
Wbrew tym co Ci tak mowią, wbrew zazdrości, ku szczęsciu i miłości, ku NIEMU, dla radości...