Życie ludzkie jest ulotne. A raczej jego chwile i momenty tworzące całość. Czasami zdarzy nam sie cos milego i wpadamy w euforie. Ale udajemy sami przed soba, ze nas to nie rusza, zeby nie wyszlo, ze wczuwamy sie w sytuacje, a gdy tylko tak zrobimy... nagle to cos co stanowilo dla nas wartosc umyka, ucieka... ktos nam to zabiera... Umyślnie? a może nie... dziewczyna może zadawać sobie pytanie..."a moze on mnie nie chce? a moze zgubil numer? napisze! a moze nie ma czasu, cos mu sie stalo, a moze o mnie zapomniał?" kochajacy syn bedzie plakal nad umarla matka i zadawal pytanie : "czemu moja matke zabrano?" a kochajaca zona bedzie zachodzic w glowe "dlaczego mąż właśnie mnie zdradzil?".
Czy to jest kwestia nie doceniania tego co sie ma? czy oszukiwania samego siebie i nie przyjmowania do wiadomosci, ze cos moze byc realistyczne, nasze. Nie chcemy oddać sie w całości ze względu na ból? Czemu wciaż zadajemy sobie pytanie... "czy jestem tego wart?"
co to znaczy, że nie kochamy siebie? Nie akceptujemy własnego "ja"? A moze chcemy uslyszeć, ze to dla nas, chcemy być rozpieszczani, kochani uwielbiani...
a moze to tylko pytanie retoryczne. Pytanie ktorego nie ma. Głupie rozważania.
ktoś sobie pomysli... glupia laska wkleja nieadekwatne zdjecia do tego co pisze. No i co? A moze mają jakiś zwiazek tylko nie potrafisz tego dostrzec... symbolika. to jest to.
Dawno nie odiwedzałam tego bloga. Wena sama przyszła...
musiałam to z siebie wyrzucic. Szkoda...
szkoda, ze....
I tak nikt tego nie czyta.
Inni zdjęcia: Nad morzem slaw300Ja patrusia1991gd:) nacka89cwaDzwoniec jerklufoto... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24