Cześć, Jest to mój pierwszy wpis od 14 lat tutaj. Piszę go ponieważ chciałbym gdzieś przelać to co mam w głowie , mam nadzieje , że ktokolwiek to przeczyta, będzie to zlepek przemyśleń , doświadczeń i odrobina tego co nawet najbliżsi nie wiedzą ,a napiszę to ze względu na to , że nikt Mnie tutaj nie zna. Nie patrzcie proszę na gramatykę oraz pisownie , nie jest to dyktando. To co chcę wam napisać jest w sumie dla mnie jako osoby ważne. Zacznę od siebie 30 wiosen już za mną , kocham muzykę w każdej postaci w sumie dużo zależy od nastroju w dany dzień ale jest ze mną w sumie od 17 lat tak na poważnie , pomagała i dalej pomaga w cięższych chwilach nigdy mnie nie zawiodła. Chciałbym wam przekazać parę kwestii nie zrozumcie mnie źle i proszę komentarze wybitnych fachowców , czy gniewnych młodych zostawcie dla siebie. Mam narzeczoną , cudownego syna , którego kocham nad życie , budujemy dom , mam dobrą pracę moja narzeczona dobrze prosperującą firmę , nie żyjemy od 10 do 10 brak zmartwienia o kwestie finansowe , rodzina w komplecie po dwóch stronach , zdrowie dopisuje , a wiec pomyślicie " więc czemu dupku się chwalisz i smęcisz'' Wychowałem się w rodzinie gdzie podzielność religijna była na co dzień. Ojciec zmienił wiarę. Mama jak ponad połowa społeczeństwa jest Katoliczką . Miałem 8 lat, mój brat 2 lata jak ojciec zmienił wiarę. Pamiętam jak przez mgłę , ale urodziny , święta , czy cokolwiek obchodziliśmy bez ojca , dla Mnie było to okropne bo nie mogłem tego zrozumieć jako dziecko 'Dlaczego nie ma taty , przecież zawsze był' Gorsze chyba może być tylko jak rodzie są alkoholikami lub hazardzistami ale to tylko moja opinia. Przeżyliśmy ten czas , ojciec był w sumie cały czas ale ja nie czułem ,że go miałem , nie był moim przyjacielem , nie doradził nie pomógł tylko wskazywał , że jestem nieudacznikiem , nie wierzę w Boga i jestem blisko szatana. Każdy za młodu imprezował , pił , bawił się to jest normalne , on też tak robił ale zawsze jak mu to wypominałem wychodząc gdzieś ze znajomymi była awantura , kilka razy dostałem solidny 'wpierdol' ale to mnie tylko zahartowało. Bliscy przyjaciele to zrozumieli, nigdy się z tego nie naśmiewali , kiedy dostałem ' wpierdol' za to , że zobaczył mnie z dziewczyną na osiedlu i wstydziłem się wyjść to nikt nic nie powiedział. Byłem w technikum radziłem sobie jak średniak nie przeszkadzało mi to , często miałem słuchawki w uszach muzyka była moją ostoją, pomagała mi bardzo w wielu kawałkach utożsamiałem się z nią. Nie byłem wycofany od ludzi wręcz przeciwnie nie pokazywałem tego innym , bliscy wiedzieli inni nie musieli. Pierwszą miłość taką na poważnie przeżyłem jak miałem 19 lat ale to była taka , że jak zerwaliśmy to 2 lata z alkoholem leciałem jak Kobayashi. Chcieliśmy zamieszkać razem , rodzice moi robili wszystko aby do tego nie doszło. Szczerze ? Czasem wolałem dostać solidny wpierdol niż znęcanie się psychicznie. To było okropne do teraz gdzieś to w głowie siedzi. Po 2 latach zerwaliśmy wyszło z obu stron... Chociaż to może i ja dorzuciłem do pieca, wolałem wyjść z piwo z kumplami niż iść do niej na film, wolałem się napierdolić w weekend , niż spędzić z nią , polecieć z inną ale ona też z innym 'chyba'. Przeżyłem w sumie dzięki przyjacielowi , pił ze mną imprezował również , nie mogłem na nikogo innego liczyć. Praca była ale długi na równi z nią , nie ćpałem , alkohol i fajki zabierały wolność i oczywiście myśli. Kurwa te to były okropne. Nie chciałem skończyć ze sobą w sumie, to bardziej mnie przerażało niż prowadziło w tę stronę. Powodzenie u dziewczyn miałem jak mam być szczery , nigdy na to nie narzekałem , dusza towarzystwa ? Jak był humor , dobry dzień i to było. Ale co z tego. Powiem wam jedno , szczęście > Każdy rozumie na swój sposób. Problemy ? Każdy interpretuje je według siebie. Jedno wiem. Dla syna będę wsparciem. Czasem mam problemy , denerwuję się błahostkami , i te nerwy synowi pokazuje, on to widzi i to chyba jest najgorsza kara. Czasem przypominam swojego ojca , tak bardzo nie chcę tego robić. Łapie się na tym. Mojemu synowi nie pozwolę przeżyć tego co ja miałem z religią , moja przyszła żona nie poczuje tego co moja Matka , poradziłem sobie dałem radę. Wiesz dlaczego ? Moja droga jest inna niż tą co widziałem u moich rodziców przez 16 lat. Miałem swoje zdanie , swoje przekonania , dążyłem do marzeń mimo tego gówna co miałem.