Jestem tu ponownie, dziwne że jeszcze chce mi się cokolwiek pisać.
Nie trudno mi przyznać się do tego, jaki jestem - jestem strasznym manipulantem psychicznym. W sensie potrafię obejść człowieka, tak, by wyciągnąć takie informacje, jakie ktoś ukrywa przede mną. Zazwyczaj robię to nieświadome, ale dzięki temu lepiej rozumiem otaczających mnie ludzi, ludzi którzy przychodza i odchodzą.
Ta manipulacja nie jest negatywna, nie wmawiam nigdy nic nikomu, tylko uświadamiam racjonalość toku rozumowania, a jak pisałem w poprzednim wpisie, robię to tylko w dobrym celu. Jeszcze nikt, odkąd się zmieniłem, nie skarżył się na to ile nauczył się przez moje podejście do ludzi. Brzmi jakbym się wychwalał, ale uwazam to za obiektywizm wobec siebie, krytyczność w pewnym znaczeniu. Bo co jak co, to jest po części wada, jeżeli wykorzystujemy to w złym celu, a moje takowe nie są.
Potrafiłem wyciągnąć sporo informacji od mojej przyjaciółki, ale ona nie wie co wiem o niej, wiem to dziwne, ale tak jest. Pomimo, że sama jest niezdecydowana, nie wie czego tak naprawdę chce, to znam jej ścieżki, w sensie, znam jej psychikę na tyle by wiedzieć czego chce bardziej, choć ona sama nie wie... można wiedzieć czego ktoś może chcieć odrobinę bardziej, ale ta waga jest zazwyczaj równa przy osobach niezdecydowanych. Ona potrzebuje szczęścia, miłości - opieki.
Moje podejście jest faktycznie ostre, niezbyt pozytywnie odbierane, bo podchodzę z agresją, nie mam za dużo cierpliwości do tłumaczenia, ale staram się jak tylko mogę. Coraz częsciej robi mi się głupio, gdy widzę jak Ona całuje się ze swoim chłopakiem, ale tak ma być.
Zauważyłem, że moją rodzine irytuje moje podejście do życia, takie na całkowitym luzie, wszystko robię na spokojnie, nie spieszy mi się.
No ale jaki jest sens w spieszeniu się? Chcę robić wszystko na spokojnie, żeby każda decyzja była przemyślana, ale wiadomo że spontan jest najlepszy. Nawet sobie nie zdają niektórzy sprawy, jak mój spontan wygląda. Właśnie mi się przypomniała sytuacja z wyjazdu nad morze rok temu, w sierpniu. Wspomnienia, taaa...
Dzisiaj było niezbyt sympatycznie w domu, pierwszy raz od dłuższego czasu, pokłócilismy się. Najlepszym wyjściem było wyjść z domu i nie ulegać. Ja nie pozwolę sobie wejść na głowę w szczególności, że nic takiego nie zrobiłem, chodziło tylko o mój stosunek, robię wszystko w takim tempie, jak mi się to podoba. Przecież to moje życie i ja decyduję, jak będzie wyglądało moje życie, a nie inni.
Daję sobie zajebiście radę. Zobaczymy co przyniesie jutrzejszy dzień. Nawet mi się nie chce poprawiać błędów stylistycznych, bo po co? :D
Dobranoc blożku. -.-