miałam ostatnio wpisać tu coś co w głębi mnie siedziało, cieszę się jednak że tego nie zrobiłam, wydaję mi się że czasami mówimy coś czego później żałujemy że wolelibyśmy zatrzymać to wszystko w sobie. Moja dobra passa ostatnio się przerwała, nie zdałam prawa jazdy...... tak wiem, mam jeszcze czas... ale ile mam czekać? pojebane to wszystko... pierwsza jesień była spoko, teraz nie wiem czy czas zaczął szybciej lecieć, czy mam po prostu mniej czasu, mniej siły? jestem przez to okropna... nie chce już nikogo krzywdzić, ludzie nie powinni się przywiązywać... jedynym wyjątkiem jest rodzina, na to nie ma reguły, rodzina jest silniejsza od wszystkiego.. ale nic więcej.. każdy powinień zaakceptować siebie, nauczyć się żyć ze sobą samym. Pewnie i na mnie przyjdzie pora, na razie życiowy rozpierdol... chciałam wyprostować włosy, minęło kilka dni i chyba zrozumiałam że nie ma czego zmieniać.. Bozia mnie taką stworzyła i chyba trzeba to zaakcepować.. bardzo lubię siebie taką naturlisz jak wstaje rano i przeglądam się w lustrze, taka po prostu, bez żadnych udawanek, maskowania niedoskonałości... spiąć do góry włosy <te piękne kręciołki>, ubrać najwygodniejszą kreację i wyjść na spacer z piesami. to jest najciekawsza część dnia i najbardziej uszczęśliwiająca, później jest już tylko przetrwanie.. sen, trening i znowu sen. Dzisiaj pełen odpoczynek, wpis zrobiony, nauką też się zajęłam, nawet dooglądałam serial, tylko na obiad nie mam ochoty.. a dziwne. no i jeszcze trochę i mecz! moja radość! tym żyję :) jeden tydzień i z Joasią przeżyjemy pierwszą wspólną imprezę :)