Jak na razie rok zapowiada się w miarę spokojnie. Nie planuję niczego "nadzwyczajnego". Po prostu powoli realizować założenia. I już.
Jak zwykle po Sylwestrze są tysiące ofiar zwierzęcych. Przykład?
Przyjaciółka ma labradorkę. Niestety podczas nocy Sylwestrowej ktoś inteligentny wrzucił do ogródka, w którym była owa labradorka, popularne "diabełki" i psina się ich na jadłą. Skutki tego są potworne. Piesek walczy o życie. Nie może przyjmować żadnych pokarmów, ponieważ ma aż tak zniszczony żołądek. Jak wczoraj rozmawiałam z właścicielką, to nerki wysiadły, wątroba była na granicy wytrzymałości. Jedynie kroplówka była podawana i wykonywane były dializy. Dlaczego jej stan jest aż tak tragiczny? Dlatego, że diabełki wywołały reakcję chemiczną podobną do zatrucia popularnymi trutkami na szczury. W tej chwili jedyne co można zrobić to czekać jak sprawa dalej się potoczy.
Nasówa się jednak ważne pytanie: kto wrzucił to świnstwo? I jaki miał w tym cel?
Najczęściej takie 'numery' robią ludzie uważający się za lepszych od innych. Mnie natomiast zastanawia, w czym niby są lepsi? W byciu egoistami na pewno. w niczym innym.
Chyba jestem jedną z niewielu osób, które potrafią wykazać się empatią.