Lubie takie wiczory... Te najbardziej samotne... Moim głównym problemem jest to, jaką piosenke teraz wybrac.
Herbata już prawie wystygła, w głośniku Jesse J, byle jakie ciuchy i świadomośc że jutro tak na prawde nie mam kartkówki ani sprawdzianu, nie trzeba otwierac książek i tak monotonnie czytac te wszystke wyrazy, zapamietywac te wszystkie przez ileś lat już przetestowane formułki, pojęcia, wzory których w życiu nie użyje już nigdy... MAM cholerną potrzebe byc dla kogoś ważna i tu nie chodzi o przyjaźń tylko o coś więcej. Nie chce uczuc na siłe lub na pokaz... to nie dla mnie. Interesuje mnie tylko szczere uczucie, które jak każda prawdziwa miłośc ma wady, zalety, wzloty i upadki... Chce martwic się każdego dnia co właśnie TA osoba robi, jak lekcje, może dostałał złą ocenę, chcę żeby tęskniono za mną i ja chce tęsknic.. Ta chwila, że każdy dzień będzie nieprzewidywalny jest ciekawa i podniecająca, ale też pełna obaw lub smutku. Czy miłośc jest dla mnie? Raz w życiu byłam zakochana ze wzajemnością teraz już tak nie jest, coraz więcej miłości nieodwzajemnionych, raniących jak nie wiem co, ale trzeba życ i walczyc, a w końcu będzie mi dane. Miejmy nadzieje... Hmm poki co stawiam na przyjaźń.
Kurde powidamonienia na fejsie troche mnie rozbrajaja... to dziwne, ludzie których na ogół nie znamy i nie mówimy im "hej" są naszymi "zajomymi" na fb lub nk... To durne, chodź mam wielu takich znajomych...
Koniec tego pisania. Chyba troche przesadziłam...