Czy wy też w to wierzycie, że przez kilka nieodpowiednich gestów i kilk słow wypowiedzianych w przypływie gniewu, może obrócic życie o 180 stopni.?
Coraz cześciej myśle, że moje życie to jakaś kpina, że zyje po to żeby... właśnie po co?
Jest mi źle... Chciałabym wrócic do czasów, gdy wszystko było proste, problemy znikały, gdy mama brała mnie w ramiona i mówiła, że kocha... Właśnie "kocham Cię" wypowiedziane z ust rodziców zawsze było i będzie najszczerszym wyznaniem na świecie...
Chcę w przyszłości też powiedziec te "kocham" swoim dzieciom... Ale za młoda jestem na takie wyznania...
Teraz starczyłoby mi "kocham Cię" wypowiedziane z ust chłopaka dla którego byłabym najaważniejsza, chodź nie byłby to związek na wieki, ale i tak byłby piekny...
Cęnie sobie słowa "kocham Cię" lub "uwielbiam Cię" wypowiedziane z ust przyjaciół... Znają mnie, moje humory, wachania nastroju, dziwne załamania, wszystkie schizowe żarty, idiotyczne miny i teksty, lecz nadal są ze mną... Dziękuje...