lubię imię Alexander. bardzo mi się ono podoba. dużo bardziej, niż moje prawdziwe imię. ale jestem dziewczyną, bez wątpliwości. więc niech będzie Alex. cześć. jestem.. jestem Alex.
wiecie, jak to jest być samotnym wśród ludzi? jasne, że wiecie. a nawet jeśli nie, to kwestia czasu. przychodzi taki moment, kiedy macie dość tych spojrzeń, tych rozmów o niczym. osobiście nawet lubiłabym swoje własne towarzystwo, gdyby nie to, jak obleśnym grubasem jestem. mam sobie wiele do zarzucenia, ale akurat ten fakt sprawia mi ostatnio najwięcej zmartwień.
to nie tak, że nikt nie chce ze mną rozmawiać. właśnie o to chodzi, że ludzie chcą ze mną rozmawiać, przytulać mnie i dotykać, podczas gdy mi sprawia to fizyczny ból. jestem takim małym zwierzątkiem, które bardzo trudno oswoić. ale ono chce oswojenia. chce przestać zabijać w myślach każdego, kto się do niego uśmiechnie. kto uśmiechnie się do mnie.
może jestem po prostu pojebana, ale kto nie jest? czuję się zmęczona, tak cholernie zmęczona. mam za sobą długą drogę, mam poranione stopy i oddech więźnie mi w gardle. mogę usiąść? pozwolicie odpocząć zmarzniętemu wędrowcowi? w zamian mogę opowiedzieć wam, gdzie byłam. to jedna z takoch historyjek, które chce usłyszeć każdy młody mężczyzna w wieku pięciu lat. że niby taki odważny. że niby taki fajny.
mam piętnaście wiosen na karku, dwadzieścia sześć niedokonanych śmierci za sobą, trzykrotny pobyt w sanktuarium bez klamek i naprawdę wiele, wiele łez, gdzieś tam w moim wnętrzu. Alexandrze, nie płacz. bądź mężczyzną.
co ja pierdolę..
chciałam po prostu powiedzieć wam cześć. czuję się upokorzona, prosząc was o.. istnienie. bo podejrzewam, że gdzieś tam jesteście. kimkolwiek, gdziekolwiek.. a ja jestem tu. hej wszystkim.