zdjecie z Imperii - jednego z najładniejszych miejsc, w jakich byłam.
Lazur, włoskie słońce i paru fajnych włochów udało się zobaczyć
Aktualnie jestem w Jastarni i stan rzeczy prawdopodobnie nie ulegnie zmianie do ostatniego tygodnia sierpnia. Wakacje miną więc znów pracowicie, znów będę kojarzona jako dziewczyna ze srebra :P Piąte lato tu już, swoją drogą, ciekawe czy umiałabym spędzić je gdzieś indziej nie zanudzając się na śmierć albo nie bankrutując:P
Tego lata mam jednak kilka postanowień, tak żeby jedyne wolne chwile tu wykorzystać jakoś pożytecznie, nadrobić zaległości w lekturach szkolnych (przynajmniej tych przez które uda mi się przebrnąć) i zajrzeć chociaż kilka razy do English Grammar, bo matura nadchodzi wielkimi krokami, a ja jak o niej myślę to coraz bardziej pożera mnie ten wielki włochaty potwór imieniem panika i przypomina że olałam całą dotychczasową naukę.
Planuję już powoli wydatki na po powrocie i po cichu się przyznam, że ten najważniejszy będzie miał cztery łapy, ogon, a na imię najprawdopodobniej Cezar albo Ramzes :) tylko ćśśś, ma być niespodzianka!:)