Ogołocili mi dom. Zabrali meble z pokoju. Kazali się pakować...
Na dodatek dwa dni jeżdżenia w tę i z powrotem. Mnóstwo obcych ludzi w domu, MOIM domu. Zabierali rzeczy, a ja miałam ochotę podbiec do nich, wyrwać im je i krzyknąć głośno, że wszystko ma zostać na swoim miejscu.
Może to głupie, ale nie lubię zmian. Dużych zmian.
Wolałabym, żeby wszystko było takie jak dawniej.
Ale nie może tak być. Wszystko nowe okazuje się cudowne, wspaniałe i w ogóle naj... ale jak na razie jest to po prostu mieszkanie.
Przesadzam?
Może i tak, ale czy komuś to przeszkadza?;)
Nie wiem co ze sobą zrobić, snuję się z kąta w kąt
I gubię się w tych czterech ścianach...