Gdy skończyło się to co pielęgnowałam, kochałam, o co się starałam przez ponad pół roku początkowo uznałam za koniec świata dla mnie. Byłam pewna, ze się nie pozbieram, że nie przetrwam, nie dam rady.
Był to okres 3 tygodni gdy żyłam w zawieszeniu, płakałam rano, w południe, wieczorem chowając się po kątach. Robiąc minę do złej gry, wszystko co mnie raniło tłumacząc, że " źle to odbieram ", że " to moja wina " i tak dalej. Gdy dowiadujesz się, że byłaś dla kogoś tylko jedną opcją z wielu, dobrą zabawą, no po prostu pękasz w środku.
Dziś wiem, że właśnie w takich momentach masz być twarda!
Masz iść pod wiatr, z głową uniesioną do góry!
I wiesz co się wtedy stanie? Wtedy poznasz siebie, swoje prawdziwe pragnienia, LOS SIĘ DO CIEBIE UŚMIECHNIE I WSZYSTKO CO ZŁE NAPRAWI. DA CI RADOŚĆ, SZCZĘŚCIE, MIŁOŚĆ ! :)
Trenieng: ponad 30 min biegu + drobne rozciąganko
Dziękuję