Przepraszam za straszną obsuwę,tyle się dzieje, że z ledwością znajduję czas dla siebie. Notka w zamyśle miała być całkowicie inna, ale spotkałam się z zarzutem, że za mało szpilek w tym co przedstawiłam do tej pory. A więc do rzeczy.
Pamiętam jak w 2005 strasznie jarało mnie wszystko co słuchał starszy kuzyn. Moja znajomość angielskiego ograniczała się do rozszyfrowania słów takich jak "goodbye" , "love" itp. A w jego walkmanie wciąż rozbrzmiewał 50 cent, Snoop Dog i właśnie Eve. Nigdy nie obchodziło mnie o czym nawijają, ważniejszy był vibe i bujający bit.
Dziś lubię wracać do niektórych numerów. Przegrane kasety od kuzyna dalej stoją na pólce i chodź ich jakość pozostawia wiele do życzenia to miło posłuchać czasem coś lekkiego.
Chętni po więcej? Zapraszam!->https://www.facebook.com/rapszpilka