czuje się jak jesień
tak, jak jesień.
czytając bloga niejakiej Kaczkowskiej, zupełnie obcej mi osoby, zdałam sobie sprawę, że tęsknię za pisaniem bloga. choć, za czym tu tęsknić? za marnym opisywaniem dni, wspominaniem przeszłości, marudzeniem, żaleniem się?
może tu kryję się coś więcej... może za tą zasłoną kryje się zwykła tęsknota za dawną mną?
aktualnie próbuję się odnaleźć. znowu. słucham tokio hotel, rozmyślam.
piosenki i refleksje (niekoniecznie dobre) chyba mam we krwi. to mój sposób na oderwanie się.
a jest od czego, prawda? maturo... czemu tak przerażasz? choć właściwie to nie. ciebie się nie boję. bardziej tego, co przychodzi po tobie....
bycie z kimś ułatwia sprawę. mimo wszystko. kłótnie, różnice zdań, pretensje... są, owszem. i będą.
ale potem przyjeżdża ci taki na parking przed domem, łapie za rękę i choć nie widzsz jego twarzy przez panujące ciemności, wiesz, że patrzy na ciebie z największą miłością.
wiesz... wiesz... wiem?
to chyba jedna z naprawdę niewielu spraw, co do których jestem przekonana.
kocham cię, dziękuję
you would never be alone again