adekwatnie.
nawet gdyby 2k16 był totalnym bezsensem i nędzą- był najlepszy, bo on
jedno słowo: on
ale wciąż nie mogę pozbyć się tej melancholilnej nuty w mojej głowie. może to przez chorobę, która mnie rozbiera od paru dni. może przez fakt, że wolne się skończyło, a fala obowiązków, która chce mnie zalać wychyla się już ponad barierę. bo, co? bo matura? i od razu życie musi tracić kolory? niestety.
dokąd to wszystko zmierza? czy 2k17 da mi odpowiedź?
czy nie mogę po prostu przyznać, że nie ma na co narzekać, bo największe szczęście mam obok i żeby nie wiem co, on będzie przy mnie?
nie mogę. nie byłabym sobą. lovely