mój blog poświęce na wyrzucenia z serca tego , czego nie moge się pozbyć za wszelką cenę...
może choć trochę mi ulży..
znowu to się stało.. znowu ! muszę to wykrzyczeć ! nawet nie mam komu się wyżalić ... bo stydzę się tego co się dzieje..
Nie daję sobie rady..
Dziś to zrozumiałam..
Coś we mnie pękło i niewytrzymałam,
wybiegając z domu wydawało mi się ze zwariowałam..
krzyczałam z całych sił,
płakałam , nie panowałam nad tym..
krzyczałam
najpierw z tej ogromnej złości którą w sobie miałam
złości , że to znowu się dzieje..
że po raz kolejny widzę kłótnie, krew..
następnie ze strachu , że skońcu coś się stanie złego,
miałam wrażenie, że śmierć tylko czeka za rogiem..
Bałam się, bałam się strasznie.
Następnie z żalu, żalu z tego ze moja rodzina nie potrafi się porozumieć,
i zawsze ktoś musi cierpieć..
W pewnym momencie mój żal przerodził się w pretensje..
W pretensje do Boga, że muszę to przeżywać i ciągle na to patrzeć
i bać się ,
w sytuacjach w których jedna osoba wpada w złość i biję to drugą do nieprzytomności nie jest niczym przyjemym.
bałam się strasznie..
Natępnie mój żal przerodził się w ogromną histerię .
Obwiniałam się za to , że jeśli coś się stanie to będzie moja wina,
bo nie potrafiłam nic zrobić...
Nie potrafiłam opanować tej sytuacji, uspokoić, pomóc...
Nie mogłam się opanować moja złość ogarnęła mnie całą ,
zaczęłam wszystkim rzuać , krzyczeć i płakać najgłośniej
Tym razem zaczęłam płakać dlatego, że właśnie nic nie potrafiłam zrobić-tylko płakać...
I znowu nie wytrzymałam musiałam to zrobić..
wzięłam
uspokoiłam się , po czym znowu przed oczami miałam scenę bójki, jeśli to w ogóle można nazwać bójką...
Scena kopania po twarzy i złamanej deski na głowie, nie mogła wyjść mi z głowy.
Aż wszystko zaczęło działać , zrozumiałam , że zrobię wszystko bym ja nigdy tego nie przeżywała.
Nigdy nie dopuszczę by moje dzieci czy wnuki patrzyły na takie sceny...
Jeśli ktoś dotrwał do końca, dziękuje...