Aleśmy wleźli. I na dodatek Maksym został przyłapany na jedzeniu ;ppp jakby to było coś złego, ale już no, nie wnikajmy! Co by nie gadać, to był dobry czas. Inny, niż rok temu, czy dwa lata, ale wiecie przecież dobrze, że nic dwa razy się nie zdarza. Dobry, dobry czas.
Uznałem to i uznałem, że najlepsza dla mnie rzecz i jedyny sens jest usiąść. Usiąść gdzieś na uboczu, oprzeć się o drzewo albo o skałę, albo położyć się na trawie, na liściach, walnąć się na ziemię i już tak zostać bez ruchu, leżeć nieruchomo i przypomnieć sobie wszystko, wszystko co tylko, zebrać, przywołać ze wszystkich stron zakątków, wielki apel pamięci zrobić, aż urośnie jak balon i uleci w powietrze. I wtedy już spokojnie, cicho, tak jak przystało, godnie wsiąknąć w glebę, jak majowy deszcz.
To Stachura. Należy go czytać w Bieszczadach.
I jak tak usiądę, i oprócz tego jeszcze wezmę kij. Weź kij. Podoba mi się. I wsiąknij. Zniknij.
Dobra. UCZ SIĘ, JULIA. UCZ SIĘ. Nawet bohaterowie tak zawiłych miłosnych telenowel muszą to kiedyś robić.
PS. Mam coraz bardziej poronione sny :D Był już Motyl i Ziemowit wparowujący mi na chatę z wiertarkami, Gocha w ciąży, Wojtek cały w jakiś krostach..boję się kolejnych nocy.