Początkowo to nawet zabawny był. Pamiętam, rozmawialiśmy godzinami o moralności, absurdzie (poszukiwaliśmy jego sensu), technologii atomowej i malarstwie holenderskim. Raz o mało się nie pobiliśmy przy dyspucie na temat bosko - ludzkiej świadomości JCH (ignorant! nie dostrzegał w swojej argumentacji zaleciałości nestoriańskich).
W końcu mogłem się wygadać! Znalazłem godnego oponęta.
Jednak czas skutecznie leczy z miłości.
On nie mógł przestać!
Dzień zaczynał od cytowania Umberto Ecco (w orginale). Po przeglądzie prasy dyskutował o konfliktach zbrojnych - tu lubił wytykać przewagę naczelnych człowiekowatych. ("Może i macie nanotechnologie, podróże kosmiczne, ale my wojen nie prowadzimy. Głupi ci ludzie!" - mawiał.) Nigdy nie pojął polityki, wyśmiewał retorykę i prawną regulację społeczeństwa...przynajmniej przez pięć godzin dziennie. Prosiłem go, aby zluzował, poczytał pudelka, posłuchał ESKi. Nic. W odwecie nauczył Newton'a (to moja papuga nimfa) sentencji Seneki (w orginale oczywiście).
No to zabrałem mu wszystkie "Tytusy".
Poskutkowało.