Zero kurwa zdjęć. Nic. Kompletnie. Stara fotka z ene. Chyba z hands up party. A więc weekend był przejebanie rozkurwiony. W piątek, zgadaliśmy całą ekipą i poszliśmy do energy. Nawet Iśka z Jarkiem na chwilę wpadła. Dopierdoliłem się jak działo i nie pamiętam praktycznie nic od godziny 1. Na drugi dzień, kac morderca i jeszcze korepetytorka z fizyki przyszła. Ale doszedłem do wniosku, że przed komisami muszę porządnie popić, bo mi się na kacu jakoś lepiej te zadania rozwiązywało. Potem lecząc kaca przeleciało tak do wieczora. No i wielka rozkmina co by tu robić. Chciałem się bardzo zobaczyć z Iśką, ale przypomniałem sobie, że musi dziecka pilnować cały dzień. Dzisiaj z resztą to samo. Więc pewnie będziemy się widzieć jutro. Z resztą jak w każdy poniedziałek od pewnego czasu. No i tak rozkminiając ni z chuja ni z dupy wylądowałem znowu w energy. Ale to była już całkiem inna impreza. Dawno się tak nie wybawiłem. Nie dojebałem się, tylko zwyczajnie w świecie napierdalałem na parkiecie, na wszystkich czterech salach. Było fenomenalnie. Jutro poniedziałek. Zostały w sumie dwa dni. W środę już pierwszy komis. Fizyka. Jestem pewny, że zdam ale ta wizja jeśli nie zdam mnie przeraża. Musiałbym się przenieść do innej szkoły, zaprzepaściłbym szansę chodzenia do klasy z Iśką. Z Dryjem też bym się tak często nie widział, z Anką, Aśką, Mariuszem. Wszyscy moi przyjaciele oddalilby się ode mnie. A raczej to ja bym się oddalił od nich. Także muszę to zdać. Bez względu na to co by się działo po prostu muszę. Nie zawiodę ich wszystkich. Bo chyba każdy mi powtarza na każdym kroku, że jak nie zdam to mnie zabije. I to mnie najbardziej motywuje. Kurwa, ale się rozpisałem. Dobra, lecę oglądnąć jakiś film i do spania. To trzymać się tam. Narka ;)