Przytłaczające prawo własności brzmi: wara od tego, co moje. Jestem większością, więc mój głos liczy się podwójnie. wara!
I choć od dwóch dni mój mózg powtarza sobie: nie poetuj....stara dobra znajoma P. znów puka do drzwi. Chora jak zawsze, jak zawsze na głodzie. Karmię ją klockami z dna mojej szuflady. Takimi, których sama nie chcę ruszać, bo gniją i cuchną. Ale ona jest wdzięczna. Puchnie, czepia się moich palców i ciągle chce jeść....karmię ją dalej, a ona przesłania mi przegniłymi dłońmi oczy i już nie widzę klocków takimi, jakimi są naprawdę. Widzę je podstępnie śliskie, czarne i głębokie. Omamiona, wrzucam wszystko, co przesuwa mi się przed oczami do jej gardzieli...
Niech ona sobie pójdzie. Niech zostawi mnie na podłodze, usiłującą doczyścić splugawione klocki. Ale niech przestanie pożerać moją przestrzeń. Przestrzeń, w której przestał istnieć czas.
Użytkownik hrafn
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.