Podobno w tych soczewkach irutuję ludzi.
Tak więc, miło mi to słyszeć.
Trzy, cztery razy dziennie napadało mnie straszliwie, żeby skończyć.
Ale walczyłem, walczyłem, chwytałem się powietrza, walczyłem o życie,
oczywiście nie dla siebie, ale dla kogoś, komu ciągle przyznawałem sumienie i bałem się,
że będzie temu komuś czasami być może trochę niedobrze przez to właśnie,
że ja formalnie skończę moje od dawna, od wielu miesięcy, zakończone życie.
E. Starucha