bo pocieszenie znajduję w TOBIE.
zdjęcie by ja.
hm, muszę nadrobić w opowiadaniu. w sob. sobie zabalowaliśmy ostro w stajni, ostro pod każdym względem,
w każdym razie ma to coś wspólnego z poprzednią notką, z tym co tam pisałam. był Roman, Krzyś, JANUSZ, wgl cała
okolica. co się tam DZIAŁO, STAŁO, to już moja sprawa i NIKT o tym sie nie dowie oprócz mojej Karolć .
w każdym razie nie stało sie nic jeśli chodzi o konie. a.. no więc tak. przed imprezą wskoczyłam sobie na Miłkę...
na maneżu bagno, więc na łąkę, z karoliną... Miłć jest szybka. tak, w takiej chwili odlatują problemy, gdy poczuje
się wiatr we włosach. w każdym razie impreza o 19 (goście czekali już od 16). jest gdzies 20,30 a ja nagle sobie
uświadomiłam. ostatni autobus mój było 19,ileś. ; ooo
zaginanie pieszo do Kosakowa gdy było cholernie ciemno, tam po tych krzakach. dzwoniłam do tośki i karolc ,
ale żadna nie odbierała ;/ tośk jest z tamtych okolic, mogłabym u niej zostać i wrócić rano do domu. karolć zrobiła
by dla mnie wszystko, tak jak ja dla niej. ale w każdym razie NIE UDAŁO się bo NIE ODBIERAŁY.
w końcówce Kosakowa na przystanku czekał AUTOBUS ! wróciłam...
no ale na imprezie Janusza było fajnie... w sumie .
nonono. jade w środe na wycieczke TRZYDNIOWĄ. integracyjną hahahah.
dziś jeszcze angl, więc bez Niuni... do niej jutro, a potem w sobotę.