Bo szacunek ma do prawdy tylko ten co patrzy wstecz.
Boże pomóż, bo mi sumienie pieprzy,
jak mam na siłę sobie świat tandetą ulepszyć,
jestem tym co chce spać, a nie węszyć za szczęściem,
dla Ciebie hajs dla mnie czas, treści są piękne,
dlatego nic mi się nie chce, szczęście wchłaniam z powietrzem,
takiego świata ja nie chcę, więc go sobie ulepszę.
Co myślą? Nigdy nie odgadnę. Kto pierwszy kopnie jak upadnę? Kto pierwszy dorwie sprawcę?
Czekając na dzień w którym spełnią się marzenia,
nie chcę być tym co nie ma nic do powiedzenia.
Jedno jest pewne szlak nas wszystkich w jednym miejscu przetnie,
nie pytaj o miejsce bo na pewno wiesz gdzie...
Jesteś taka piękna, nagrana na dźwiękach,
wszystko co mi mówisz biorę, kochana do serca,
tak od dawna się wkręcam, w rękach w końcu mam cię,
jadę wskazującym palcem spokojnie po kancie
jak mogę najdokładniej, sprawdzam nierówności.
Martwa pustka zgasła już na niebie,
Ostatnia gwiazda, to dla ciebie,
Zapoznaj diabła, on was dokarmia, więc żryjcie hamy.
Sex, kurwy, dragi, prawda dla zakochanych.
Miałem w sobie rap, gdy mnie odcięto przy pępku
Koleżko to w miejscu tym, o którym myślisz
poezją zawładnął dym, mury i big bit płyt
póki nie wystygł tu wokal na lampach, styl
sztuki nas wszystkich, Łódź w blokach zajawka
Czuć to już na klatkach, pół piętra i w windzie
Mówisz nadzieja matką głupich?
Cóż chyba nigdy nie zmądrzeję...
Nie patrz się na mnie, jeśli oczy masz puste,
Nie zobaczę w nich uczuć, ale przejrzę jak w lustrze.
Nieznane mi zaklęcie na stres, ale mam kwiaty co wyrównają straty bo ważne, że jest pięknie.
Powiedz ktoś ty? Gdzie twój kraj? Ziom, sekunda,
mój kraj to mnie zmusił, żebym znów ogarniał funta.
Ja chcę lepszego jutra, gdy skończę studia, pracy.
Nie księdza z limuzyny, co wpierdala wypłaty.
Życie zbyt krótkie by płakać nad sobą,
mówi to ksiądz proboszcz i jest klasę obok.
E, czujesz wrogość, następna będzie przemoc,
a jeśli nie dasz księdzu, to nie pójdziesz do niebios
Co jest durnie, bezrobocie spada głąby,
bo wszyscy młodzi dawno skumali, gdzie jest Londyn.
Mam swoje poglądy, które ogarnąć nie łatwo.
Zabrać to państwo tym skłóconym dziadkom.
Nie chcę słuchać Beger, to wasz kolejny patent?
Zamiast uleczyć państwo wyleczcie se prostatę.
Mam dwadzieścia sześć lat, dwadzieścia sześć was widzę
tydzień w tydzień i jakoś chujowo wam idzie.
Poznaj dewizę, tu smak władzy przekleństwem,
chuj mi z twojej gaży, ty daj mi pracę w moim mieście.
Prawda boli, bez aureoli, ciężko szczęście dogonić i tak los, charakter szkoli.
Stać w kolejce do nieba, ta prawda zbyt okrutna
Mogę stać w tej kolejce i nie doczekać jutra.
Stres i zaniedbanie powodują nerwy gdy budzę się nad ranem,
czuje się niepotrzebny, nie chce skończyć jak kołek
Ten rap zamroził rtęć jak i krew w twoich żyłach,
jeśli nie wiesz ile znaczy dla życia łakomych chwila.
W nas siła wyobraźni
czas nie da drugiej szansy, bo rządzą nami kaczki
ciągle kwa kwa, kurwa kwa kwa, przestań gmatwać
chujnia ta trwa, a tu kwa kwa, kwa kwa kwa kwa
mam już dość, jesteście nam potrzebni jak głuchemu walkman
jeśli w was moja przyszłość, to do niej nie dorosłem
chciałbym być osłem i na wszystko robić ihoo
pewnie zrozumiałbym kaczkę, co w dziobie ma licho
&n