MOD:JOWITA
FOT: AISA [JA]
a dziś coś napiszę... woow!
rutynowo zadaje sobie pytanie : Czy jestem szczęśliwa?
właśnie. Szczęście. Pojęcie względne.Dla jednych oznacza coś pod radość...
Dla drugich jest czymś więcej.
Np, dla mnie szczęście to nie radość z tego ,że dostane 4 czy 5 ze sprawdzianu. Czy radocha z dobrago kawału.. nie,nie. To nie to.
Wgl tego nie łączę ze szcześciem.
Szczęście to emocje zebrane w kupe... miłość,przyjaźń,zaufanie,oddanie, itd... to coś wielkiego. coś co ma wielką siłe. takie szczęście może rozpierdolić wszystko. zajebiste uczucie.Gdy jestem szczęśliwa wszyskich mogę powalić na kolana.Nie liczy się wtedy nic,bo mam wszystko? ;) O właśnie,coś takiego. I gdy tak piszę o tym... Znowu zadaje to pytanie. CZY JESTEM SZCZĘSLIWA? kurwa! tak czy nie? Tak banalne pytanie,ale odpowiedź na nie jest trudna... Bo czuję coś wyjebistego. Ale czegoś chyba brakuję? Bo nie jestem pewna ? O własnie! Gdybym była szczęśliwa, nie miałam bym wątpliwości, nie myślałabym nawet o tym wszystkim. Nie zadawałabym sobie tysiąc razy tego pytania.Bo po chuja? Pierdoliłabym wtedy wszystko. Czemu? Bo byłabym szczęśliwa. Dobra koniec pierdolenia o wyjekurwajedwabistych uczuciach.
Więc wielkie elo dzieci.