Uczucie, którego doświadczyłem jest nie do opisania. Nie czułem się tak od od kiedy nie pamiętam. Zwariowałem, nie wiem co pisać nie mogę złapać oddechu. Czuje się jak by wszystko znikło i została tylko jendo... Martwie się jedynie bo albo mnie to zgłądzi, albo wybawi.
Musze w to zagrać:
http://www.youtube.com/watch?v=GmYfRt-hGpI
[2008.05.16]
Zapomniany Świat
Nasze życie polega na tym, by przekazywać własną bezużyteczną wiedzę innym ludziom. Jesteśmy jak długie sznury, które przez cały swój żywot łączą się z innymi. Przekazujemy informacje innym, po to żyjemy, jesteśmy potrzebni innym, by pokonać świat, który jest zagadką. Historia którą przeżyłem nie była wspaniała, była niezwykła, nieprzewidziana.
Wszystko zaczęło się kilka lat temu byłem młody, byłem pełny życia nie to, co teraz, teraz jestem zwykłym starcem, który nie ma sił by się ruszyć, nie ma sił by nadal prowadzić swą wspaniałą tułaczkę po świecie. Nie mam sił by przekazywać informacje, których nie zawarłem nawet na papierze. Opowiadając dalej byłem kimś w stylu rozbójnika osiedlowego, mały gnojek, który umiał wszystko rozwalić, i uciec z miejsca wypadku. Moje życie było niezwykle zwykłe, kochająca matka, ojciec pijak, byłem sam, zawsze musiałem na sobie polegać, nikt nie chciał zadawać się z kimś, kto był bandziorem. Ja po prostu chciałem być jak inni, chciałem pokazać że umiem się dobrze bawić, nie wychodziło mi to, bo nikt mi nie pomógł, nikt mi nie dał ważnych informacji, nikt ich nie przekazał. Czasami potrzebowałem takiego małego oderwania od rzeczywistości, wtedy chowałem się w lesie, w swojej kryjówce miałem taki mały domek, sam oczywiście go zrobiłem, byłem dobry w majsterkowaniu. Czasami siadałem w domku, wyciągałem książki i czytałem, dużo czytałem, chowałem się gdyż nie chciałem by ktoś widział, znanego chuligana który czyta książki. Byłem sam, i nie potrzebowałem nikogo, wolałem być sam i nie ranić, nie robić tego co mój ojciec.
Pewnego dnia, gdy wszystko wydawało się świetne, niebo było tak piękne. Kochałem patrzeć w niebo, uspokajało mnie to. Ojciec znowu zaczął robić burdy w domu, wybiegłem, zostawiłem matkę samą, nie wiem czemu, ale pierwszy raz czułem że coś się stanie i nie chciałem na to patrzeć. Uciekłem, biegłem tak szybko, tylko by dotrzeć do kryjówki, zamknąć się, zapomnieć, wypłakać się w ściany, które mnie tak dobrze rozumiały. Siedziałem i ryczałem jak małe dziecko. Nie wiedziałem kiedy zasnąłem, obudził mnie o poranku deszcz, dach nie był tak świetny jak by się wydawało. Zmokłem, doszedłem do wniosku że wrócę do domu, przebiorę się zobaczę co ojciec zrobił jak mnie nie było.
Ten dzień odmienił moje życie, wszystko co przeżyłem, wszystko co było ze mną zawsze, tak szybko znikło. Otwarłem drzwi, na ziemi leżała moja matka, najpierw poczułem radość, że to już koniec, koniec męki, dopiero później zrozumiałem, że będę do końca życia sam. Byłem młody, nie rozumiałem zbyt dużo, kiedy traci się matkę, to traci się cały świat. Szukałem oczami czegoś co mi pomoże zrozumieć tą sytuację, nie znalazłem nic. Upadłem, pamiętam to jak dziś, upadłem tak szybko i nie płakałem, nie wiem czemu ani jedna łza nie spłynęła mi z policzków. Po prostu przysunąłem się do nieżywej matki i ją objąłem, tak jak to robiłem zawsze gdy wracała zmęczona z pracy. Trzymałem ją tak przy sobie przez dłuższy czas, by zrozumieć, że widzę ją ostatni raz, że już nigdy jej nie będę mógł przytulić. Wstałem, przeczuwałem że go znajdę i zabiję, to było banalne mój mózg powiedział zabij, a ja wiedziałem, że chodź jest ode mnie silniejszy zrobię to.