Na fotce JA I HERUBIN
na pięknym niebieskim niebie
Dzisiaj było super... Pogoda straszna. Po 14 poszłam z Angeliką do Madzi i poszłyśmy po konie: Ja- Heruin, Mariola- Bąbel, Ania- Hera, Madzia- Carmena, Angelika- Hermes. Poszłyśmy najpierw dałyśmy koniom trochę liści z sałaty, kalafiora i innych warzyw. Gdy zaczeło lekko kropić uciekłyśmy pod wiate ze szczotkami i znów przez ok. godzine czyściłyśmy konie. Ja najpierw sierść dwoma różnymi szczotkami, potem grzywa, ogonek, sprawdzenie czy nie ma kleszczy, pyszczolek, znowu grzywa i ogon grzebieniem, i zabrałam się za kopytka by go troszkę pouczyć bo już wszystko pozapominał... Najpierw przednie hmmm... nie wychodziło mu... i Madzia się wkórzyła (szczegułów nie zdradzam) i od wczoraj zaczełam go uczyć podnosić tylnie kopytka już mu idzie bdb.
Szybko godzinka mineła i siedziałyśmy potem pod wiatą czekając aż wkońcu się przejaśni byśmy mogły poćwiczyć. Gdyż było ślisko ćwiczyłyśmy z galopiku i kłusu cawaletti. Szło ślicznie ale niestety Herubin nie chciał się mnie zabardzo słuchać i musieliśmy iść na inną ścierzkę. Tam nam szło lepiej. Nie było Madzi i bata.
... Po przyjściu reszty na "nasz" tor rozbolałą mnie głowa i Madzia powiedziała bym ugniatała, wymasowała i uklepała miejsce siodła i popręgu aby już powoli się uczył...
Szło nam ślicznie. Madzorek porobiła mu jeszce kilka fotecek i poszłam go wypuścić a razem z nami poszła Hesia i Ania. Gdy byłyśmy w połowie padoku usłyszałyśmy głosy "Uwaga Bąbel
Próbujcie go łapać
" A myśmy się bały i próbowałyśmy go uniknąć. Naszczęście ominoł nas wielkim łukiem <uff>
Szybko poszłyśmy do reszty koni pod kopalnie. Tam spotkałyśmy Gabe trzymającą i Bąbla i Carmene. Heh. Musiałam szybko wypuścić Herubinka i trzymać Bąbla. Niestety mi się wyrwał i pogalopował do reszty stada na koniec pastwiska.
Mariola musiała za nim lecieć. A ja już do domu. Poszłam zjadłam obiad i na TV. Potem na komputer, a że niedło się dodać zdjęcia musiałam czekać.I teraz wkońcu się udało więc pisze.
Tz. właśnie kończe i ide spać