Jest dopiero w pół do 16. :o Nie wierzę, mam wrażenie jakby już była 20.
Siedzę w swetrze i popijam wodę. Wciąż jeszcze kręci mi się w głowie. Kolejna kacowa niedziela. Najlepsza akcja ever dzisiaj rano u mnie w pokoju. Była jakoś ósma, mama do mnie wchodzi. Oczywiście przebudziłam się, bo nie potrafi się cicho zachowywać. Za chwilę zaczęła drzeć się na mnie, że mam obrzygany fotel. Nie wiedziałam co się dzieje. Nie pamiętałam, żebym w ogóle wstawała w nocy. Pamiętam tylko to, że wstawałam w nocy napić się do kuchni, ale byłam wtedy już bez piżamy, a szłam spać w niej. Wstając o tej ósmej, koło łóżka leżały spodnie, dalej koszulka, a dalej na fotelu rzygi. Nie rozumiem kompletnie, nie byłam, aż tak pijana, żeby rzygać. Lunatykować, nie lunatykuję. xD Nie ogarniam w ogóle.
Postanowiłam schudnąć, i chociaż jeszcze nic nie zrobiłam, poza zakupem skrzynki wody czuję już w środku tą mobilizację i świadomość, że tym razem mi się uda!
Nie wiem co zjeść, by potem nie mieć wyrzutów jakichś zbytnich. Zobaczymy.
Bilans na dziś:
2 bułki z masłem (ok. 500 kcal)
trochę frytek (ok. 250 kcal)
+
kolacja którą zjem (zakładam ok. 300 kcal)
+woda
=1050 kcal
+ćwiczenia, na które poświęcę 30 min wieczorem