To była moja ostatnia jazda. Żałuję, że nie pojeździałam na Pokusie mimo tego, że wciąż była na mnie wściekła. Z Pozytywką miałam niezłą męką. Zamiast ona to ja wróciłam do stajni cała spocona i zmęczona. Do tego ręka strasznie bolała. Pamiętam, że to było w lipcu przed operacją. Potem wszystko poszło w błoto i się poddałam. Myślałam, że mi się uda uciec przed tymi wspomnieniami ale im bardziej się starałam to tym była nie do zniesienia. Ale przez ostatnie dni coś we mnie zaiskrzyło. Teraz jestem już na sto procent pewna, że jednak tęsknę za tą wspaniałą pasją i sportem. Przecież nie da się o tym zapomnieć. Moje początki, pierwsze upadki i skoki oraz zawody i odznaki. Przeżyłam tyle lat z tymi zwierzętami, że stały się one częścią mojego serca. Są jak narkotyk, rak, uzależnienie, które się łatwo nie da się usunąć i zostajesz z tym do śmierci. Konie są zdrowiem dla naszej chorej psychiki. Są wtedy kiedy ich potrzebujesz i zawsze cię wruszą swoim pięknem ale także są wrzącą trucizną, która na początku bezboleśnie zasiedla się w naszych żyłach, potem gdy stracisz ukochanego konia uwalnia się i boli to tak cholernie, że masz ochotę nigdy więcej nie wsiąść na konia.
W tej pasji są plusy i minusy ale jednak pasja to pasja i jak raz dasz się uwieść to zostajesz z nią bez możliwości powrotu. Kocham te zwierzęta ponad życie i będę je kochać póki żyję.
Więc, mam dla wszystkich znajomych koniarzy jedną wiadomość:
UWAGA! WRACAM I NADCHODZĘ!
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24