Pełnia rozkoszy.
Piszę tę notkę drugi raz. Poprzednia wersja skasowała się sama. Cholera.
Zdradziłem dziś Kapucynów z Franciszkanami. Właściwie to przez przypadek, ale teraz to już nie ważne. Tak czy siak - zdradziłem. A kiedy już zdradziłem, Franciszkanin powiedział mi bardzo mądre zdanie: "Może po prostu nie chce?".
Z jednej strony to prawda. Z drugiej jednak Może po prostu nie chce w ciągu ostatnich dwóch miesięcy zrobiło naprawdę wiele złego. Mogłem się o tym przekonać w niedzielę, wysłuchując zdań rozpaczliwych, a jednocześnie tak prawdziwych. Tak rozpaczliwych i prawdziwych, że nie wiedziałem, co robić.
Chyba jednak zrobiłem dobrze. Aktualny stan rzeczy można nazwać dobrym. Tak dobrym, o jakim w potoku rozpaczy mogłem tylko marzyć.
Jadąc z Ok autobusem doszedłem do wniosku, że z Wro do Gli jest bliżej niż z Wro do Zakopanego. Jednocześnie znacznie bliżej niż z Kanady do Gli. Co ciekawe, tego samego doszła kartka z tym samym wnioskiem w peesie. Coś więc musi w tym być.
Spędziłem dzień z nauką. Dalej jednak nie lubię planimetrii, a opracowanie Lalki wciąż nie zostało otwarte. Przeczytałem ją tak niedawno, a nie pamiętam tak wiele. Ahh... Na pocieszenie - moje korki z fizyki były jak marzenie. Tak to ja pracować mogę.
W tym tygodniu gustowałem w Basementcie. Tak bardzo, że wysunął się on na trzecie miejsce w moim laście. Czekam na nową płytę - to już w poniedziałek.
W poniedziałek zdarzy się też jeszcze jedna rzecz ;)
Nie jest powalająca, ale poprawia humor.
Zaśpiewasz czystą prawdę.