5 miesiecy temu o tej porze siedzialam jak na szpilkach, wlasciwie to chodzilam. Niedlugo potem 0:55 Martysia byla juz z nami. Widok K, ktory trzyma Martysie i sie w nia wpatruje jak w cos niezwyklego byl cudowny. A sam porod? Nie bylo tak strasznie jak mowia :-D Chociaz mialam odpowiednia atmosfere i towarzystwo, wkoncu na tej malutkiej porodowce zmiescilo sie 5 osob + polozne i lekarz.
Teraz te malutkie cudo juz nie jest takie malutkie, wariuje, krzyczy, kreci sie, chce wszystkiego dotykac. A tak niedawno byla w brzuszku i tak strasznie sie krecila. Czasem tesknie za tym okresem, gdy zamiast spac lezelismy i zgadywalismy czy to byla nozka czy raczka. Nie pamietam kiedy tu cos dluzszego napisalam. ;)
Kocham Was :-*