Dzień dobry, dzień zły, cześć, siema, elo.
Claud wraca we wtorek, szok, hot nius.
PONIEDZIAŁEK & WTOREK <3
Wracają dwie ważne, very inportant persons.
Zdjęcie jest nieaktualne, bardzo nieaktualne.
Teraz mam dłuższe, rude włosy i wytapetowany ryj. : )
Dziś moje uszy oddają się Peji,
a nie tradycyjnie Happysad'owi.
Muszę doprowadzić mój dzisiejszy imidż do porządku.
Spotykam się z Kacprem po latach, trzeba jakoś wyglądać,
a nie jak ostatni wymoczek z kanalizacji miejskiej.
Moja monotonia została przerwana.
Nie przywitał mnie skurcz w łydce,
nie podniosłam mojej nadwagi umysłowej o 9:18,
odpłynęłam we śnie o cudownej tematyce,
która wymarza mi się od jakiegoś czasu,
ale jest to dla mnie zbyt niedostępne i reprezentuje za wysokie progi.
To będzie już na zawsze mój skryty cel, przyćmiony milionami innych,
ale rozbudzony będzie najsilniejszym celem, który będzie mnie niszczył.
Nie zakończy się to jak bajka, bo to nie bajka tylko rzeczywistość,
w której los nie rozpieszcza nikogo. Los nie ma ulubieńców,
ani los nie jest naszym ulubieńcem. Korzystałam z mojego celu na ile mogłam,
czerpałam z niego garstkami, upajałam się nim, mogłam więcej, ale to byłoby szaleństwo,
poniekąd samobójstwo, a nawet zamieranie we wnętrzu mojej osoby.
Nie ma co rozkminiać, żyjemy dalej.
Dziękuję tym co przeczytali.