Cześć. Dzisiaj tak jakby mój pierwszy dzień. Chciałabym, żeby tak było. Pamiętam, jakby to było wczoraj, gdy zaczynałam dwa lata temu. Uśmiechnięta, pełna siły i motywacji. Choć później, z dnia na dzień było tylko gorzej. Minęło już tyle czasu, a ja wciąż trwam w stanie "gorzej". Co się ze mną stało?
Niechętnie zaważyłam się, zmierzyłam. Wróciło wszystko. Tak samo, jak to było dwa lata temu, a nawet z nadmiarem.
Wzrost 167. Waga 73,7. Biust 102. Talia 82. Pas 99. Biodra 102. Udo 61. Łydka 40.
Nie, to żaden żart. To cała ja, obrośnięta tluszczem.
Mój cel? Aktualnie 63 kg, czyli to, co kiedyś osiągnęłam w dwa miesiące. Teraz nie pójdzie już tak łatwo. Mam czas do końca sierpnia. Choć już teraz wiem, że taka zmiana i tak mi nie wystarczy. Znowu będę chciała mniej i mniej. Nie wiem, jakie chcę mieć wymiary. Chcę czuć się co najmniej dobrze.
Jakiś konkretny plan ustalę sobie pod koniec czerwca. Aktualnie nie ma mowy o regularnym ćwiczeniu i kontrolowaniu się. Strasznie nad tym ubolewam. Do tego czasu ograniczę jedzenie i będę sporadycznie ćwiczyć. Nic więcej przez te tygodnie nie dam rady zrobić.
Liczę na Was. Mam nadzieję, że przyjmiecie mnie tutaj znowu. Stęskniłam się za Wami i żałuję, że stąd odeszłam, bo nie wyszło mi to na dobre.
Rozpisałam się. Mam nadzieję, że ktoś przeczyta to do końca.