miał być taki piękny dzień.
miałam mieć wycisk na aerobiku.
były testy sprawnościowe i dupa a nie wycisk.
musiałam się do tego zważyć.
kilkugodzinna depresja zaliczona.
jestem przerażona!
ważę obecnie 64,2.
nie pytajcie... nic nie mówcie.
wytłumaczcie mi tylko jakim sposobem ważąc w przedziale 50-54 uważałam się za osobę otyłą.
przez co zaczęły się moje wszelakie problemy żywieniowe, a teraz muszę walczyć?
jak mogłam być tak ślepa? tak głupia?
do świąt chcę zobaczyć 60 na wadze. myślę, że jest to do zrobienia.
do maja, gdy znów będę zmuszona podać swoją wagę w szkole, chcę mieścić się w przedziale 50-54.
poza tym... muszę nabrać kondycji. robić pompki, brzuszki i szpagat na mega poziomie.
zawody czekają. muszę wziąć się w garść.
a tu okres za 5dni.
wahania nastrój. jesień sprzyjającą depresjii.
już widzę jak w takim stanie ćwiczę.
ale nie zawalę jedzena. o nienie.
bilans.
8.00 pół banana, jogurt naturalny, otręby pszenne, cynamon. mała kawa z mlekiem.
12.00 pół torebki kaszy gryczanej z warzywami. mała kawa z mlekiem.
15.00 kawa z mlekiem (z automatu na uczelni)
16.45 jabłko
20.00 pół torebki kaszy gryczanej z połową jog. nat. i łd powideł śliwkowych. 12 mrożonych truskawek. rumianek.
+ 0.5l wody
wiem, że te węgle na noc to źle.
ale zachcianki mi się włączają. ;c
wybaczcie moje marudzenia.
taka juz moja natura.
spokojnej nocy kruszyny!
love u all. A.