znowu ogarnęlo mnie to potwornie nieprzyjemne uczucie. bezradnośc, bezużyteczność. nawet nie wiem jak to nazwać.
czas plynie nieublagalnie szybko, a ja mimo tego, że widzę zmiany dookoła siebie nie czuję ich w sobie. stoję w miejscu.
są momenty kiedy potrafię się cieszyć, brać życie takim, jakie jest, a gorsze są te chwile, kiedy nie widzę sensu istnienia.
ciągle próbuję coś zmieniać, ulepszać, ale totalnie mi to nie wychodzi. chcieć to móc? nieprawda! móc to mieć, najzwyczajniej w świecie, FARTA .
bo choćbyś nie wiem jak się starał bez odrobiny pieprzonego szczęścia nie dasz rady, po prostu nic ci nie wychodzi.
(w fatalnym nastroju) mówię dobranoc .