takie sylwestrowe z Mańkiem.
w końcu znalazłam czas by coś napisać, dużo się działo pod koniec roku więc i czasu nie było.
na szczęście sylwester udało nam się z Izulą ogarnąć i wyszła odlotooowa impreza ze światełkami z LIDLA.
o 7 poszliśmy spać, o 12 pobudka. ogarnęliśmy chatę, wszystkich odprawiłyśmy i w końcu sobie odpoczęłyśmy.
a przedwczoraj zrobiłyśmy z Izulą super megaśną niespodziankę imieninową w Mariówce.
wstałyśmy o 4.40 mimo że położyłyśmy się spać o 1. ale co tam, dałyśmy radę. wyruszyłyśmy w trasę o 5 żeby na 7 zdąrzyć na mszę.
ale oczywiście nieukninone przygody po drodze sprawiły, że się spóźniłyśmy i zrobiłyśmy wielkie wejście.
miny sióstr - bezcenne.
aż do południa w Mariówce i powrót do Wawy.
bez naszej klasy jest tam pusto i nuuuuuuuudnooo. to już nie te same mario.
a wczoraj do domu wróciłam i nie mogę się doczekać kiedy się zobaczę z Moooni.
soł, w styczniu 2 studniówki mnie czekają. będzie trzeba się jakoś ogarnąć.