Lepiej bym zrobiła, dając mu rzeczywiście na jakis czas wolne od siebie. Ale nie! musialam sie czepiać, jestem zla na siebie, nie lubie siebie takiej, rozklejonej, rozżalonej. Bo nie zadzwonił, to juz mi w glowie, że sie znudziłam, przesyciłam, jestem pewnie beznadziejna, a może o czymś nie wiem? Nakręciłam sie, jak głupia. No ale tak trudno było napisać: nie czekaj na telefon, jestem zajęty? Nie cierpię byc uwiazana do komórki, zwłaszcza w weekend.
Rozpłakałam się, rozżaliłam... Może i dobrze, nie zamierzam niczego udawać.
Ależ te emocje ludzkie to dziwna sprawa... dopiero byłam w siódmym niebie, a tu juz smutek. Ale ja muszę wiedzieć, co sie dzieje, przy naszej sytuacji muszę i juz. Ach ci faceci, niby lubia konkrety, a jak jest potrzeba konkretnie powiedzieć dwa słowa..eech...
No dobra, wracam do swoich spraw, nie lubie roztrząsać rozdmuchanych problemów. Kocham go i kropka. Godzinna rozmowa, wyjasnione wątpliwości, i to jest najważniejsze.