Cisza tak gęsta poprzedzona grzmotami głośnymi i wyraźnymi zapanowała, ogłuszając umysł. Źrenice natarczywie wpatrywały się w otaczającą, nieprzeniknioną ciemność na próżno próbując cokolwiek dostrzec. Mrok nastawał, nadając zapach strachu i przygnębienia. Tęsknota za światłem, delkatnym promykiem błyskawicy z każdym wydechem narastała potężnie. Czy jest coś za tą ścianą pokrytą cmentarzem smutku? Coś bezpiecznego? Coś nowego?
Ledwo zauważalna szczelina zajaśniała tuż nad lewym zagięciem bliżej nieokreślonego przedmiotu. Zawachanie, wraz z głosnym przełykiem śliny. Jeden kołyszący, niepewny krok, niosący otępiałe ciało, zapomniałe w tym ruchu. Jeszcze tylko jeden, chociaż jeden...
Nierozwaga kończąca się długim, nieprzerwanym lotem w szczelinę ciemności, gęstwiejącego mroku pomieszanego z przerażającym smutkiem. Grzmot głosny, jak żaden dotąd rozniósł się echem wśród ścian, oblepionych w sieci utkane przez zapomniany żal i potępienie. Zajaśniało ledwo widocznym światłem nad głową, wciąż uniesioną do góry, niewiedzącą i przerażoną. Podmuch wiatru muskający każdy zakamarek twarzy, dający uczucie chłodu i trzeźwości, stawiający włosy przedramion do życia. Chichot wyciągający ręce po nowego członka, próbujący złapać przestraszoną rękę, kurczącą się pod wpływem toksyny, chcącą wrócić wyżej, w znaną, acz niewidoczną ciemność...
Znów cisza. Czy jest coś za tą ścianą? Coś bezpiecznego? Coś nowego?