Jestem tu
Obdarta z masek
Bezbronna
Jak kropla spadająca z nieba
Naga
Nie mam czym się okryć
Choćby liściem jak złoczyńcy z Edenu
Nie mam nic
Prócz siebie
Możesz mnie zgnieść
Jak maliny w dłoni
Rozpłynę się na Twoich liniach papilarnych
Zostawię kilka śladów
Spadnę z paroma kroplami
I odrodzę się w Twoim ogrodzie
Z niego oglądać Cię będę
Możesz przydeptać
Jak mrówkę podeszwą buta
Rozpłaszczona
Zmiażdżona
Z każdym krokiem bardziej wbijać się będę
Aż stanę się częścią Twojego buta
I tak śledzić Cię będę
Możesz zagryźć
Jak lew antylopę
Rozszarpana
Zjedzona
Przetrawiona
Schowam się w komórkach Twego ciała
I trwać tak będę
Możesz rzucić
Jak kamieniem w wodę
Potłuczona
Zmoknięta
Pokruszona
Trafię z powrotem pod stopy Twoje
Zabierzesz
Na półkę odłożysz
A ja wciąż będę
Nie ma żadnych przeszkód
Możesz wszystko
Ale proszę
Zgnieć mnie tylko ramionami swoimi
W uścisku czułym
I nie wypuszczaj
Przydepcz swoją miłością
I w euforii kochaj
Kochaj mimo wszystko
I zagryź
Ale namiętnością gorącą
Zaatakuj pożądaniem
Rzucając na łóżko
Pełne poduszek