Attenzione!
Pozor!
Warning!
Uwaga!
Achtung!
Zastanawiam się co tu napisać, żeby było okej.
Wyjazd w piątek koło 22.40, dojazd chyba zajął 15 godzin. Potem rozpakowanie się, wypad nad morze i znalezienie bambusa do flagi (zaczęło padać), i pójście na lody do pingwina. Mokrzy powrót do domu. O 20 w łóżkach spaliśmy, trzeba było jak najwcześniej wstać, żeby wbić się jakoś do Rzymu. O 2 w nocy pobudka(to bolało). Kilka minut po 3,zamknęlismy dom w Passoscuro i dajesz na Rzym. :D
Ciemno było, my tacy zaspani, ale to nic, rozbudziliśmy się szybko i oczywiście non stop się śmialiśmy. xD Idziemy sobie idziemy, mijamy karabinierów, wchodzimy na ulicę i zonk.Stop. Ludzi multum i to różnych narodowości, od Polaka do Chińczyka. A to wszystko dla jednej osoby- Jana Pawła II. W końcu sposobem(już nie będę opisywała jakim xD) dotarliśmy na przód placu św. Piotra. Po prostu cud...
Było koło godziny 4. Czyli zostało nam blisko 6 godzin do samej mszy. Mijały godziny, niebo się rozjaśniało, a ludzi przybywało. Wielu niemiłych ludzi, których nie obchodziło nic więcej niż własny nos i tylko to,żeby dopchać się jak najbliżej(nie ważne, że przeszli komuś po głowie, że deptali plecaki, miejsca do spania, trącali torbami...). Szkoda, że ludzie nie potrafili się zachować i dostrzec, że przyjechali w takim celu...Szkoda.
Sama Msza była super, a moment odsłonięcia portretu papieża i ogłoszenia go błogosławionym po prostu nieziemski. Aż łezka się w oku zakręciła, cały plac zaczął klaskać...Coś pięknego, być tam w tłumie. Mimo tylu niewygód i tylu godzin stania i takiej męki...było warto. Rzym po samej mszy wyglądał jak jeden wielki chlew. Ludzie są okropni. Wycieńczeni wróciliśmy do domu, tam obiad (nigdy więcej karczooooooooooooochóóóów :( ), potem od razu wypad nad morze, gdzie wystawiliśmy tyłki do słońca. Wieczorem wypad na miasto, potem znowu Watykan i jednak rezygnacja ze stania w kolejce i dom. Znowu od razu w kimę i pobudka o 5. O 6 okazuje się, że bazylika jest zamknięta, więc idę sobie dalej spać. Potem znów Rzym. Wchodzimy do Bazyliki z Ks. K. i widzimy cały tłum chcący choć przez chwilę oddać hołd Papieżowi. Ogromne wzruszenie i poczucie szczęścia.
Jestem taka szczęśliwa, że mogłam tam być... Widzieć to wszystko, czuć i przeżywać. I pożegnać niektóre wspomnienia raz i nieodwołalnie. Jest mi tutaj bardzo dobrze, wszystko jest takie świetne...
Ale...co robi ten śnieg za oknem w Polsce, kiedy ja DWA dni temu opalałam się na plaży w Passoscuro?! Oddajcie mi mój maj!
Doobra, zbieram się do kościoła. Jest śnieg, a ja mam trampki. Super xD
30 sec to mars- closer to the edge
anita lipnicka- moje oczy są nadal zielone
avril lavigne-innocence
mel c- first day of my life
natasha bedingfield- soulmate
kasia kowalska- będę jak
"Szukałem was,a teraz wy przyszliście do mnie"