Pamiętam, jak stałem między Tobą, a sąsiadem, patrzyłaś
Na mnie jakbym chciał wyjść z układem, bo Ty nie raczyłaś
Chciałaś mnie, no powiedz, chciałaś. By pierdolić konwenanse
Być ponad ID, ponad ego, a wieczorem, witałaś mnie z dystansem
Po co? Po równo, mieliśmy podzielić się czarnymi bilami
Jedną w końcu wbiłaś, a drugą pokazywałaś między dilerami
Pewną na dworcu zgubiłaś, drugą zostawiłaś dla nędzy i rur.
Tak, fakt, byłem na dworcu i chciałem się zabić, miałaś wybór.
Przerwać, czy zostawić. Pamiętasz czarne bile i mój almanach?
Zapomniałem o wszystkim, ale moja ściana w czterech ścianach
Była i będzie zielona, tylko, że w czarno zielono czerwone spisy
Nie jak powszechne, a znalezione w tekstach Chady dissy.
Jak w konkordzie, prędkość dźwięku, to wcale nie mało.
Tak przy lordzie, giętkość tego lęku, to wychwalę - wal śmiało.
Bo przecież nie na stojąco to się robi, malowniczo się zdobi
A przecież miało być tak pięknie, chuj, przy tym miękniesz.
Jestem tylko skurwysynem.