Czwarta przeprowadzka w ciągu ostatnich 8 miesięcy, redukuję swoją przestrzeń, wyrzucam, pozbywam się, zostawiam za sobą.
Zmęczenie na granicy szaleństwa, lecę w dół i rozglądam sie półprzytomnie. Pół wiadra siły z dostawą do domu, poproszę.
A nade wszystko fantomowy ból serca którego nie mam.
I tęsknie już jak jasna cholera. za kawą w kremowym kubku, dla niej bez cukru. za muzycznymi porankami i wieczorami na blacie. za sceptycyzmem który sprowadza mnie na ziemie i nawet za tym jak krzyczy kiedy ją budzę. wrócisz?
Nowe jeszcze nie cieszy, nie umiem sie cieszyć kiedy drżą mi dłonie.
Jutro od rana nie bedę już musiała dawać rady, każdy z nas jest w jakis sposób zniszczony.
potrzebuję szafy, 5 litrów białej farby do ścian i trzech tabletek na nie myślenie.
i może trochę snu.