Cześć.
Jest niedziela. Jest rano. Ledwo żyję, a raczej dopiero wstaje. Nie mam planów na dzień. Wgl na nic nie mam planów. Perspektywa podniesienia się z łóżka jest ciekawa, lecz wymaga zbyt wiele wysiłku. Świeci słońce. Czuję sie trochę lepiej niż przez ostatnie 4 dni. Kot za moment rozwali mi drzwi w pokoju. Nie jem nutelli. Mam inne nałogi. Kręci mi się w głowie nadal. Chodzę sobie i sobie radzę. Chciałabym wsiąść w jakis pociąg i wysiąść w jakimś nieswoim mieście. Niestety, funduszy brak. Zamieszanie, które ostatnio zapanowało w całym moim życiu daje mi sporo do zrozumienia. Już wiem, że mam ludzi, na których mogę polegać <pozdrawiam całą 39>. Wiem również, że sama oddałabym za nich bardzo wiele. I to mi wystarcza.
Miśka.
Jestem głupia, tak beznadziejnie głupia, że to aż niewyobrażalne.
Nie czekam już na nic.