Długo zastanawiałam się, co napisać w dzisiejszej notce. Temat w sumie przyszedł sam. Jest to w pewnym sensie temat tabu, o którym wszyscy mówią, a tak naprawdę nikt o tym nie mówi.
Kościół. Czym on jest? Tak, powinien być źródłem wiary, miłości, a przede wszystkim nadziei. Czym jest? Powodem kłótni, sporów, w pewnym sensie strachu, stresu. Bierzmowanie - stanie się rycerzem Boga. Czy można mianować kogoś Jego rycerzem, na podstawie tego że został zmuszony i zebrał kilka podpisów? Że ewentualnie nauczył się klki modlitw i dał egzamin? Sądzę, że absolutnie nie. Sądzę, że każdy indywidualnie powinien być Jego rycerzem, sługą, a nie na papierze.
Zastanawia mnie też to, czy mimo to, że Bóg nie grzmi, to czy podoba mu się to wszystko? Dlaczego pozwala, by kościół...robił z sobą to co robi? Wiem, wiem. nie jestem najmądrzejsza i owszem, być może się mylę. Jednak mam swoje spostrzeżenia i swoje racje, a moja wiara różni się znacznie od wiary Kościoła. Mamy tego samego Boga, jedna różne sposoby Kochania Go. Nie chcę podważać wiary księdza, biskupa, papieża, bo tak na dobrą sprawę ich nie znam. Wiem, że nawet jeśli 90 procent osób jest nieprawych, to zawsze znajdzie się te 10 procent, które będą dobre. Każdy człowiek jest dobry, a Bóg kocha nas tak samo, identycznie, po prostu. Za nic. A my cierpimy na Ziemii dla niego i... Wydaje mi się, że przecież zły człowiek również cierpi. Może nawet bardziej, niż ten dobry. A przecież zły człowiek, w sensie uważany za złego w naszych normach społecznych, zadaje cierpienie innym. Może dzięki takiemu 'złemu człowiekowi' ta osoba,którą krzywdzi, staje się lepsza? Przez ból, przez cierpienie.
Więc dlaczego ' zła osoba ' ma pójść do piekła? Przecież cierpi. Przecież Bóg ją kocha. Czy matka wrzuciłaby na wieczne potępienie swoje dziecko? Oczywiście, kochająca matka.
Musiałam to w końcu przelać gdzieś. :3
NELKA.